To była drużyna z charakterem

Rozmowa ze Stanisławem Kaniewskim, trenerem II-ligowej drużyny siatkarek Tomasovii Tomaszów Lubelski.

ReWizje Tomaszowskie: 26 marca br. w specjalnym komunikacie Polski Związek Piłki Siatkowej poinformował o zakończeniu sezonu 2019/2020 w rozgrywkach seniorskich organizowanych przez związek. Decyzja była podyktowana sytuacją epidemiologiczną związaną z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2, wywołującego chorobę COVID-19. Jak została ona przyjęta przez sztab trenerski i siatkarki Tomasovii?

Stanisław Kaniewski: – Spodziewałem się takiej decyzji, bo przerwa była już zbyt długa, a terminów brakowało. To na pewno słuszny krok, który w pełni popieram. Z drugiej strony nie tylko ja, ale również dziewczęta mogą odczuwać nutkę żalu. Tworzyliśmy już prawdziwy team, rozumiejący się na boisku i poza nim. Może było nas niewiele w drużynie, ale jakościowo jeśli chodzi o aspekt siatkarski, bardzo fajnie się to poukładało. Zespół był zbilansowany i mieliśmy ogromną szansę awansu do turnieju półfinałowego o wejście do I ligi. To było w tym sezonie bardzo realne do osiągnięcia, co byłoby dużym osiągnięciem.

Włodarze niektórych dyscyplin sportu w naszym kraju, m.in. właśnie siatkówki czy piłki ręcznej, zdecydowali o zakończeniu sezonu. Inne dyscypliny, jak np. piłka nożna, bronią się jeszcze przed tym. Czy Pana zdaniem w obecnej sytuacji możliwe będzie w ogóle jakiekolwiek dokończenie rozgrywek? Jeśli nawet tak, to prawdopodobnie bez udziału publiczności. Czy takie granie ma wówczas sens?

– Przerwanie ligi było podyktowane przede wszystkim zdrowiem ludzi. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Uważam, że zawieszenie, a następnie zakończenie rozgrywek w tym sezonie, było słuszną i jedyną możliwą decyzją Zarządu PZPS. Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną związaną z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2, wszystkie hale w Tomaszowie Lubelskim zostały zamknięte, co spowodowało, że nie mogliśmy normalnie trenować. Stale niejasna jest sytuacja z czasem panowania pandemii w Polsce. Nie wyobrażam też sobie takiego scenariusza, żeby z dnia na dzień po prostu wznowić rozgrywki, gdyż musielibyśmy zacząć najpierw od przygotowań przedsezonowych i zająć się motoryką, co oczywiście wymagałoby czasu. Rozgrywanie meczów ligowych, nawet bez publiczności, nie miałoby sensu.

Pierwsze tygodnie po zakończeniu sezonu zawsze charakteryzowały się dalszym udziałem Pana dziewczyn w treningach. Jak zatem sytuacja wygląda obecnie? Mają wolne czy otrzymały indywidualne zalecenia co do ćwiczeń „w miarę czasu i możliwości”?

– Na ostatnim treningu z dziewczętami, gdy wiedzieliśmy, że rozgrywki zostały zawieszone, otrzymały one zalecenia samodzielnej pracy nad motoryką w warunkach domowych. Jednakże po informacji o zakończeniu rozgrywek w tym sezonie, sytuacja jeśli chodzi o zespół zmieniła się diametralnie. Z końcem ligi pokończyły im się kontrakty z klubem i drużyna, która tak fantastycznie walczyła w meczach drugoligowych, praktycznie przestała istnieć. Tak więc obecnie jest to okres, w którym powinno się zacząć budowę nowej ekipy na następny sezon, ale jak będzie faktycznie – czas pokaże. Już teraz widzę, że z pewnością będzie trudniej zmontować ciekawy team, w porównaniu do lat ubiegłych.

Póki co zmuszony jest Pan wstrzymać rozglądanie się za nowymi nazwiskami i negocjacje kontraktów?

– Na dzień dzisiejszy mam taką wiedzę, że wszystko zostało zawieszone, jeśli chodzi o działalność klubu i nie wiem, jak długo potrwa taki stan rzeczy. Właśnie ta niewiadoma jest dla nas najbardziej stresująca, gdyż nic nie można racjonalnie zaplanować.

Jak stara się Pan przetrwać ten niecodzienny dla nas okres? Wolnego czasu zapewne Panu nie brakuje.

– Jak każdemu człowiekowi, który prowadził do tej pory bardzo aktywny styl życia, trudno jest przyzwyczaić się do takiego stanu życia, jaki mamy obecnie. W życiu kieruję się jednak zasadą, że „ co nas nie zabije, to nas wzmocni” i myślę, że jak się skończy ten czas pandemii, to na pewno wpłynie on korzystnie na nas. W tym okresie musimy myśleć pozytywnie, bo w przeciwnym razie popadniemy w depresję, a tego trzeba unikać.

Przejdźmy do aspektów stricte sportowych. Tomasovia w sezonie 2019/2020 zajęła trzecie miejsce w tabeli, ex aequo z Pogonią Proszowice, ulegając gorszemu bilansowi w setach. Jeśli przed startem ligi celem była pierwsza czwórka, to zakładam, że jest Pan bardzo zadowolony z osiągniętego wyniku?

– Od momentu gdy zobaczyłem, jaki jest skład naszej grupy w tym sezonie, wiedziałem doskonale, że liga będzie bardzo ciężka. Wejście naszego zespołu do pierwszej „czwórki” w tej elitarnej grupie uznawałem za sukces. Tak więc gdyby ktoś przed sezonem proponowałby mi trzecie miejsce, to brałbym je w ciemno i nie zastanawiałbym się ani chwili. Jednak już po zakończeniu rozgrywek myślę, że realnie stać nas było na drugą pozycję, co świadczy o sile naszej drużyny w tym sezonie. Generalnie muszę stwierdzić, że jako trener jestem bardzo zadowolony zarówno z wyniku, jak i podejścia zawodniczek do treningów i meczów. To była naprawdę drużyna z charakterem. Dlatego jest żal, że ten zespół w związku z zakończeniem ligi przestał istnieć. Jako trener chciałbym jednak dziewczętom bardzo podziękować za ich profesjonalizm i ten trud, jaki włożyły w okresie przygotowawczym i w rozgrywkach ligowych.

Pierwsze kolejki siatkarki Tomasovii grały „w kratkę, raz wygrywając, raz przegrywając…

– Początek rozgrywek dla naszej drużyny co roku jest zawsze taki powiedzmy loteryjny. Jest to z pewnością związane ze zmianami kadrowymi, jakie zachodzą u nas po każdym sezonie. Przypomnę, że przed rozgrywkami 2019/2020 dołączyły do nas cztery nowe siatkarki. Żeby je wkomponować w zespół potrzeba było dużo czasu i wielu spotkań zarówno przed sezonem, jak i w jego trakcie. Po tym niezbędnym okresie przychodzi refleksja i można dogłębnie zrozumieć, w czym tkwi siła tej drużyny. Dlatego można powiedzieć, że cała pierwsza runda w naszym wykonaniu była nierówna i dopiero od stycznia zaczęliśmy grać siatkówkę na dobrym i wysokim poziomie.

Wygraliście wtedy pięć meczów z rzędu, zatrzymał was dopiero Płomień Sosnowiec. Co zmieniło się w porównaniu z ostatnim kwartałem 2019 roku, że zanotowaliście tak dobrą passę?

– Wpływ na te dobre wyniki miało z pewnością doświadczenie zdobyte w poprzednich meczach oraz bardzo ciężka praca, jaką wykonały dziewczyny, przygotowując się do meczów w 2020 roku. Podczas gdy inne zespoły miały przerwę, my wykonaliśmy na treningach bardzo owocną pracę, zarówno kształtując motorykę, jak i zagadnienia techniczno-taktyczne gry. Dziewczyny wiedziały, że jeżeli nie zagramy spotkań na wysokim poziomie od początku roku to możemy znaleźć się wśród zespołów, które będą walczyć o utrzymanie w rozgrywkach ligowych. Był to na pewno bardzo duży bodziec do ciężkiej pracy moich zawodniczek.

W ostatnim, jak się później okazało, pojedynku sezonu z AZS UMCS Lublin zwyciężyliście 3:2, rewanżując się za porażkę z pierwszej rundy. Czy to spotkanie można uznać za takie spinające klamrą cały sezon?

– Myślę, że mecz z Lublinem pokazał przede wszystkim charakter naszego teamu i wolę walki do ostatniej piłki. Można powiedzieć, że to była charakterystyka naszej gry w 2020 roku, tzn. rywalizacji do końca i nieodpuszczania ani jednego punktu zespołowi przeciwnemu. Każda drużyna, który z nami grała, miała świadomość, że aby wygrać z Tomasovią musi się liczyć z ciężką walką na boisku. W taki właśnie sposób byliśmy postrzegani przez szkoleniowców innych drużyn.

Po wygranym spotkaniu u siebie z Wisłą Kraków powiedział Pan, że „gramy w dziwnej lidze, gdzie może paść każdy wynik”. To faktycznie odzwierciedlało to, co się działo w tych rozgrywkach w minionym sezonie?

– Przede wszystkim, jak już wcześniej wspomniałem, nasza grupa była bardzo trudna, wyrównana i mecze stały na wysokim poziomie. Wyjątkiem był tutaj Płomień Sosnowiec, który zdominował rozgrywki. Pozostałe zespoły musiały w każdym meczu zagrać na 100%, żeby zdobyć punkty ligowe i nie miało tu znaczenia miejsce w tabeli drużyn ze sobą grających. Ekipa z ostatniego miejsca mogła wygrać z zespołem z drugiego miejsca. Dlatego też rozgrywki ligowe w tej grupie były bardzo ciekawe i nieprzewidywalne.

Wspomniany przez Pana Płomień Sosnowiec nie przegrał żadnego ze spotkań. Patrząc na pozostałe sezony i ówczesnych triumfatorów, jak np. San-Pajdę Jarosław czy Grupę Azoty PWSZ Tarnów, jak oceniły Pan postawę zespołu z Sosnowca?

– To była drużyna kompletna, na każdej pozycji trener Płomienia dysponował dwoma, trzema zawodniczkami na bardzo wysokim poziomie. Ponadto klub dysponował dużymi środkami finansowymi, które pozwoliły na zbudowanie tak mocnego teamu. Jestem pewny, że skład osobowy, jakim dysponował szkoleniowiec z Sosnowca w II lidze, spokojnie dałby sobie radę w rozgrywkach pierwszoligowych, co dobitnie świadczy o sile, jaką dysponował Płomień Sosnowiec w minionym sezonie.

Z uwagi na dziewięć zespołów i tym samym nieparzystą ich ilość w lidze, często musieliście pauzować po 2-3 tygodnie. Jak odbijało się to na formie zawodniczek, a tym samym na ich późniejszej dyspozycji na parkiecie?

– Na pewno granie co tydzień jest lepsze, ponieważ zespół wpada w rytm meczowy. Z uwagi na wąską kadrę naszej drużyny w tym roku nie mogliśmy pozwolić sobie na treningach na wewnętrzne mecze, co miało istotny wpływ na styl naszego grania po dłuższych przerwach.

Wąska kadra to coś, do czego zdążył się Pan już przyzwyczaić. Jakie indywidualne laurki wystawiłby Pan swoim podopiecznym?

– Wielokrotnie wspominałem w innych artykułach, że piłka siatkowa jest to gra zespołowa, gdzie praktycznie każdy błąd powoduje stratę punktu. Dlatego też na jakość gry w każdej akcji ma wpływ cała „szóstka”. Bez dobrego przyjęcia i dobrej wystawy piłki nawet najlepsza atakująca nie byłaby skuteczna. Dlatego moim zdaniem, gdy zespół osiąga dobre wyniki, to jest to zasługa całej drużyny. W taki właśnie sposób chciałbym ocenić moje zawodniczki, nie dzieląc je na lepsze i słabsze. Po prostu uważam, że cały zespół zasługuje na szacunek za pracę na treningach, za podejście do meczów, a w rezultacie za osiągnięty wynik sportowy. W tym miejscu chciałbym wymienić z imienia i nazwiska wszystkie zawodniczki drugoligowej Tomasovii, które zajęły trzecie miejsce w lidze: Marta Chwała, Aleksandra Tabaczuk, Wiola Świerkosz, Maja Orzyłowska, Patrycja Kaniewska, Justyna Kopeć, Gabriela Kostur, Natalia Machniewicz, Diana Romaszko-Piwko oraz Martyna Sielewicz

Z jakich elementów siatkarskiego rzemiosła w wykonaniu siatkarek TKS-u jest Pan najbardziej zadowolony, a które z nich szwankowały i nie do końca udało się je wypracować?

– Jak powiedziałem wcześniej, zespół na początku sezonu dojrzewał do gry, jaką prezentowaliśmy na koniec rozgrywek. Wówczas szwankowało wiele elementów techniczno-taktycznych, które poprawialiśmy przez całą pierwszą rundę. Od pierwszych meczów w 2020 roku prezentowana przez nas gra była zbilansowana i na każdej pozycji dysponowaliśmy bardzo mocnymi punktami. Po zespole widać było pewność gry w każdym elemencie, nawet jak sytuacja na boisku była bardzo trudna. To charakteryzuje ekipy, które mają swój styl grania i pewność drogi do wytyczonego celu. Dlatego w tym miejscu chciałbym podziękować swoim podopiecznym, że podjęły tą ciężką pracę i w każdym meczu pokazywały ogromną wolę walki.

Czy w Pana opinii najbliższy sezon rozpocznie się zgodnie z dotychczas zachowywanymi terminami, tj. na przełomie września i października? Wyobraża Pan sobie w ogóle taki scenariusz, że może dojść do jego przesunięcia lub nawet odwołania?

– Obecna sytuacja epidemiologiczna w kraju jest nieciekawa i nawet najwięksi specjaliści nie mają pojęcia, kiedy ta pandemia ustąpi. Dlatego wszelkie dywagacje na temat sezonu 2020/2021 obecnie są niewiarygodne. Poczekajmy na rozwój sytuacji, a jak będzie odpowiedni moment to sprawa rozgrywek w następnym sezonie z pewnością się wyjaśni.

Na koniec poproszę o podsumowanie wyników drużyn młodzieżowych Tomasovii. Zarówno juniorki, jak i kadetki w tym roku rozczarowały, zajmując odpowiednio piąte i czwarte miejsce w swoich ligach, co nie dało im przepustek do 1/4 finału Mistrzostw Polski.

– Kadra szkoleniowa w naszym klubie na pewno nie jest zadowolona z wyników osiąganych przez drużyny młodzieżowe. Wpływ na taki stan rzeczy ma wiele czynników. Jest to temat rzeka, o którym z pewnością trzeba będzie porozmawiać innym razem, gdyż my, szkoleniowcy, musimy sami przeanalizować zaistniałą sytuację i wtedy naszymi spostrzeżeniami i wnioskami podzielimy się z innymi.

 

źr. Rewizje Tomaszowskie / fot: własne