To był mecz o drugie miejsce w grupie czwartej. Niestety, nie poszedł po myśli Tomasovii. Drużyna Stanisława Kaniewskiego znowu miała sporo problemów kadrowych i w sobotę uległa u siebie Marbie Sędziszów Małopolski 1:3. Efekt? W tabeli rywalki odskoczyły niebiesko-białym na dwa punkty.
Szkoleniowiec ekipy z Tomaszowa Lubelskiego spodziewał się kolejnej, ciężkiej przeprawy. Powód? Kontuzja kapitan Marty Chwały, a do tego kolejny trudny tydzień, jeżeli chodzi o frekwencję na treningach, bo z powodu chorób nie wszystkie zawodniczki mogły uczestniczyć w zajęciach.
To było widać w pierwszym secie. Trener Kaniewski szukał optymalnego ustawienia, a wykorzystały to przeciwniczki, które wygrały bez większych problemów do 17. W drugiej partii gospodynie miały trochę pecha, bo mogły doprowadzić do wyrównania, ale w końcówce jednak przegrały 23:25.
Kiedy były już pod ścianą potrafiły się zmobilizować i wróciły do gry po wygranej 29:27. Niestety, w czwartej odsłonie to ponownie Marba okazała się lepsza, raz jeszcze 25:17. Spustoszenie w szerach miejscowych na początku tego rozdania siała świetna zagrywka drużyny z Sędziszowa Małopolskiego. Przyjezdne wypracowały sobie szybko solidną zaliczkę i nie oddały jej już do końca.
– Szczerze mówiąc przeciwnik był do pokonania. Warunek był jednak jeden – gdybyśmy mieli do dyspozycji pełny skład. Marta Chwała to nie tylko ważna postać na parkiecie, ale i dobry duch zespołu. Bez niej drużyna funkcjonuje zupełnie inaczej. Mieliśmy też inne problemy, bo panuje chyba u nas jakaś epidemia grypy. Mimo wszystko mogliśmy pokusić się o więcej. Pierwszy set owszem, nie poszedł po naszej myśli, ale w drugim mogliśmy wygrać. W trzecim się udało i miałem nadzieję, że pójdziemy za ciosem. Niestety, świetna zagrywka rywalek nam to uniemożliwiła – wyjaśnia trener Kaniewski.